Skip to main content

To był maj, pachniała sala kinowa! Pachniała popcornem! Kto nie lubi tego zapachu? Okej, wiem, że całkiem spora grupa moich czytelników za nim nie przepada. Ja osobiście popcorn jem raczej od wielkiego dzwonu – nie chodzi o to, że nie lubię, ale wiele lat temu pracowałem w kinie i zjadłem go ty, że chyba wystarczy mi do końca życia. Swoją drogą robiłem sobie zwykle taki dziwny przekładaniec: pudełko popcornu i trochę na spodzie, na to sos serowy do naczosów i znów popcorn i znów sos – a wszystko jadłem łyżką! Ach te jedzeniowe dziwności, jeśli temat nie jest Wam obcy rzućcie okiem na artykuł zbierający najdziwniejsze ulubione smaki moich czytelników. Ale wracając do tematu dzisiejszego wpisu: jedziemy z kolejną tanią środą w Cinema City! Z jej okazji wybrałem się specjalnie dla Was na film „Strażnicy Cnoty” w którym wystąpił jeden z ważniejszych wrestlerów WWE czyli John Cena. Film opowiada o rodzicach, których córki postanowiły stracić dziewictwo z okazji balu maturalnego. Czy śmiesznie, albo chociaż sprośnie? Odpowiedź na to pytanie już za chwilę! Chociaż przyznam szczerze, że gdy podczas napisów końcowych zobaczyłem, że producentem tego filmu był Seth Roger to w sumie wiele rzeczy stało się dla mnie jasne jeśli chodzi o konstrukcję tego filmu (głównie to dlaczego w filmie tyle wódy i narkotyków). Przypominam, że warto śledzić mnie na Twitterze [klik], Facebooku [klik] i od niedawna na Instagramie [klik] po wiele ciekawych informacji ze świata filmu albo uroków Warszawy!

– Strażnicy cnoty

O czym: Trójka nadgorliwych rodziców postanawia zniszczyć #sexpact2018 swoich córek, które przyrzekły stracić niewinność podczas balu maturalnego,

Dlaczego tak: No więc w fabule znalazło się kilka naprawdę niezłych gagów, dzięki czemu kilka razy naprawdę szeroko się uśmiechnąłem. Jeśli komukolwiek to coś mówi (mnie tak) to w jednej z głównych ról wystąpili John Cena oraz Leslie Mann. No i wystąpił też ten trzeci co wygląda jak Mark Wahlberg po wypadku…

Dlaczego nie: Bo chyba nikt nie lubi tego trzeciego aktora, a patrzenie na niego sprawia więcej bólu niż radości. Bo fabuła jest tępa, a zachowanie rodziców bezsensowne i w dodatku niczym nie usprawiedliwione. Bo te ich córki są okropnie ustylizowane, sztuczne i psują radość z oglądania filmu. Bo żarty są zbyt słabe i chociaż próbują mieć własny styl to niestety go nie mają. W ogóle to nie mogę wyjść z podziwu, że Ci średni bo średni aktorzy, ale jednak w miarę rozpoznawalni – zgodzili się na taki szajs, który po prostu nie ma ani grama duszy. Niech za najlepszą recenzję tego dzieła posłuży Wam okropny czarny plakat, który widzicie obok.

Kiedy: Nigdy, ani w TV, ani na DVD. Film bez pomysłu, mierny i jako całość smutny.

Piotrek Gniewkowski (Niekulturalny)

Krytyk filmowy i teatralny, zapalony gracz konsolowy i komputerowy. Od kilku lat pracuje w branży reklamowej przy projektach influencerskich. Zakochany w najnowszych technologiach. W wolnych chwilach fotografuje Warszawę.

Zostaw komentarz: