Skip to main content

Dziś idealne party-game na sylwestra! Recenzja będzie krótka i konkretna – tak jak opisywana gra. Tytuł ograłem z Kasią i Janem, a za udostępnienie go dziękuję firmie Rebel.pl.

Jungle Speed to gra karciana, ale nie ma ton zasad, a większość kart nie robi zupełnie nic. Idea jest prosta: na środku stołu stoi drewniany totem, który trzeba pochwycić przed innymi. Kiedy? Rzucając karty na stół, tak, aby inni je widzieli. I to już? Prawie!

Karty mają różne kolory i bardzo różne, często piekielnie zwodnicze, symbole. Kolor nie musi być ten sam, liczy się wzór, tak więc nasz mózg jest systematycznie oszukiwany i musimy mieć się na baczności. Gdy wypadną dwie takie same karty, zaczdniayna się wyścig po „totem”, jeśli uda nam się go pochwycić, osoba, która miała drugą taką samą kartę jaka leży na stole – zabiera całą wyrzuconą już kupkę. Cała radość w tym, że pochwycenie totemu nie oznacza, że przeciwnikowi wlepiamy w ramach kary leżącą na stole talię, ponieważ wzory wymieszane z kolorami sprawiają, że i my często się mylimy i w natłoku szybkiej akcji możemy przez własny błąd nie pomylić się, karty okazują się „inne” i wszystko zbieramy sami. Celem gry jest pozbycie się z ręki wszystkich kart.

10816113_10204564090854968_1035051263_n

Tak więc staramy się wyprzedzić innych i nie pomylić się. No i to właściwie koniec. Są jeszcze karty specjalne, które np. powodują od razu konieczność łapania totemu, czy wywołujące karę dla tego, kto go nie dotknie.

Dobrze, to teraz słów kilka o tym jak w to się gra. Rozgrywka jest szybka i emocjonująca, polecam ją każdemu czy to do piwa, czy szybkiej partii z dzieckiem.

W zestawie znajdziemy bardzo fajnie wykonany drewniany totem, 80 kart, śliczną saszetkę do przenoszenia całości oraz instrukcję. Minusy zauważyliśmy dwa. Po pierwsze instrukcja jak do takiej gry, wydała się nam zbyt skomplikowana. Każde z nas miało ją w ręku i aż 2 opinie z 3 brzmiały „nie chce mi się tego czytać” „nie rozumiem” – można by to skrócić, albo zrobić z tego komiks. Oczywiście tekstu nie jest jakoś dużo, ale rzeczywiście mógłby być odrobinę inaczej podany. Drugą kwestią jest to, że nic tu nie ma z „dżungli”. Totem i woreczek są co prawda oznaczone piktogramami majów, czy jakimiś podobnymi – ale np. karty już nic konkretnego nie przypominają. Nie ma śladu małpy, lwa czy papugi, w sumie nie ma tu nic, co sugeruje nazwa. W internecie natknąłem się na wersję „Safari” zawierającą bardziej przystępne obrazki – czemu nie wprowadzić jej do Polski?

IMG_20141217_185207775

IMG_20141217_185300138

IMG_20141217_185310861

Recenzja jest krótka i szybka – tak jak gra w Jungle Speed. Zabawa jest przednia, chociaż kobieta o dłuższych paznokciach ma łatwiej – aż strach z nią grać w obawie o palce. Widzicie, nie mogę powiedzieć: biegnijcie i kupujcie – bo właściwie nie jest to jakiś wielki hit, natomiast powiem tak: w każdym domu planszówkarza przyda się coś „na przegryzkę” – takiego przed dużą grą, gdy jeszcze nie zejdą się wszyscy gracze, albo ktoś dopiero zapoznaje się z instrukcją głównego dania. Myślę, że Jungle Speed jest jedną z takich gier.

Zawartość pudełka:

  • 80 kart
  • drewniany totem
  • woreczek na karty i totem

Informacje dodatkowe:

  • Liczba graczy: 2-20 osób
  • Wiek: od 7 lat
  • Czas gry: 10-15 minut
  • Waga: ok. 0.25 kg
  • Trudność: brak, wygrywa ten ze sprawniejszym okiem

Grę kupicie na stronie Rebel.pl za około 65zł, jest też dostępny dodatek, w którym czeka na nas kolejne 80 kart.

Rebel

Piotrek Gniewkowski (Niekulturalny)

Krytyk filmowy i teatralny, zapalony gracz konsolowy i komputerowy. Od kilku lat pracuje w branży reklamowej przy projektach influencerskich. Zakochany w najnowszych technologiach. W wolnych chwilach fotografuje Warszawę.

Zostaw komentarz: