Skip to main content

Piszę rozmaite teksty od bardzo dawna, miałem dwa prywatne blogi które czasami zahaczały o tematy kulturowe, filmowe czy społeczne. Jednak nie każdy mnie wtedy znał, a czytali mnie raczej wyłącznie przyjaciele. Do tego nie używałem jeszcze Twittera więc nie mogłem dotrzeć do wielkiej ilości ludzi zainteresowanych tego typu tematami. Niniejszy tekst powstał w 2010 roku i opisał 7 filmów, potem w odstępie kilku miesięcy opisałem w ten sposób jeszcze 21 produkcji. Wkrótce przeniosę tu wszystkie artykuły, a tymczasem raczę Was poprawioną w niektórych miejscach wersją tego pierwszego. Aby nie wyszło że jestem leniem – z bonusowym filmem numer osiem.

No to cytuje sam siebie:

Są takie filmy, które bywają objawieniami lub powiewem czegoś nowego. Niestety główną wadą takich filmów jest to, że ich nie znamy. Przedstawiam cudowne i inne filmy z krótkim wyjaśnieniem dlaczego musicie je znać.

– Scott Pilgrim kontra Świat (2010)
Michael Cera ze znakomitego Juno – jako chudy i do bólu przerażony nastolatek, który musi stanąć do walki o swoją niebieskowłosą dziewczynę z jej siedmioma wrednymi byłymi.
Dlaczego: ekranizacja komiksu najlepsza jaką do tej pory widziałem. Ekran dzieli się na komiksowe okienka, pojawiają się dymki z onomatopejami gdy np. ktoś upadnie, a do tego jest to… bijatyka. Zadawane ciosy naliczane są w combosy, pojawią się napisy „vs” jak w grach komputerowych, a do tego źli ex albo są super ninja, albo strzelają z oczu laserami. Do tego genialny humor, no i proszę Was. Ten trailer wszystko wyjaśnia… http://www.youtube.com/watch?v=O_RrNCqCIPE daje słowo, że ogląda się to idealnie lekko.
– Zero (2009)
Zbiorowisko tych ciekawszych i mniej znanych Polskich aktorów w filmie o zwykłym dniu gdzieś w Warszawie.
Dlaczego: bo ten film jest pojebany, brudny i zły. Ukazuje w prosty sposób, jak wiele osób jest zależnych od Nas, a My od nich. Kamera przechodzi sobie od osoby do osoby na zasadzie: widzimy poranek sklepikarki, wchodzi klient, dialog, i kamera wychodzi z klientem, by uczepić się kolejnej napotkanej osoby. Jest momentami naprawdę smutno, ale warto to zobaczyć.
– Mary i Max (2009)
Mała dziewczynka, której nikt nie lubi postanawia wysłać czekoladę do przypadkowej osoby w innym kraju. Tym sposobem poznaje zamkniętego w sobie Maxa – 40 kilku letniego faceta pełnego kompleksów. Od listu do listu – każde z nich zmienia się i wewnętrznie dojrzewa.
Dlaczego: bo to kawał smutnej plastelinowej animacji, do tego zrobionej porządnie, o postaciach ludzkich wykonanych z taką fantazją jak w filmach Burtona. Do tego film nie ma praktycznie dialogów, wszystko odbywa się w formie „czytania listu” przez narratora i głównych bohaterów. Radzę oglądać po angielsku. Ponoć jest dubbing, ale nie wiem czy nie odejmuje masy uroku. I przyznam się, że płakałem pod koniec.
– Dziennik cwaniaczka (2010)
Mały chłopiec idzie do szkoły. A w szkole jak to szkole, wszystkie możliwe problemy.
Dlaczego: jeśli coś może w tym filmie się stać – stanie się na pewno. Genialne dziecięce spojrzenie na świat, genialnie przedstawione sytuacje w szkole, i genialna Chloe Moretz na którą mogę patrzeć i patrzeć. Dla mnie, tak właśnie powinien wyglądać „Mikołajek”, który swoją drogą też był cudny. Jest kolorowo, zabawnie i…. trzeba zobaczyć. No i wstawki animowane. Fajnie!
– Lilja 4-ever (2002)
Rosja, jeszcze biedniej niż u Nas. Młoda dziewczyna żyje beztrosko, bawiąc się i wąchając klej ze znajomymi. Do czasu, aż matka wraz z kochankiem wyjeżdża do Ameryki. Gdy się tam urządzą obiecali przysłać jej bilet na samolot. Niestety nic takiego nie ma miejsca.
Dlaczego: bo to nie kolorowe galerianki. To twarde gówno o dziewczynie zostawionej zupelnie sobie, bez pieniędzy, mieszkania. Widzimy tutaj upadek kogoś kogo lubimy od samego początku i nie nastawiamy się na miłe zakończenie. No i świetna muzyka. Trzeba znać.
– Fragmenty Tracey (2007)
Coś tam coś tam o dziewczynie która zgubiła brata. Oglądałem tylko dlatego, że gra tam Ellen Page którą kocham. Ale..
Dlaczego: widzicie screena? Dlatego. Tak wygląda cały film. Każda scena jest z wielu kamer. Każda scena ma wiele stron i przekazów. Film jako taki nie ma wielkiej wartości (przynajmniej dla mnie) ale prowadzenie montażu (oczywiście sposobów i liczby aktywnych „kwadracików z filmem” jest wiele) jest bajeczne. Tylko boli oglądać to wszystko i jeszcze czytać napisy.
– Funny Games (2007)
Do drzwi pewnego małzeństwa puka dwójka młodych i kulturalnych chłopców. Mają białe rękawiczki, nienaganne maniery i są bardzo mili.
Dlaczego: bo ktoś w białych rękawiczkach, kto bez powodu torturuje Ciebie i całą Twoją rodzinę w Twoim własnym domu wymyślając poronione gry, to ktoś kogo chcemy oglądać. Autentycznie bałem się na tym filmie, zwłaszcza chłodu i „braku celu” w zabawach chłopców. Miałem momentami ciarki na karku. No i czy muszę to mówić? Powiem. Naomi Watts, Tim Roth (kocham!) oraz Michael Pitt. Jest gorąco.

– Kwiaty Wojny (2011)

Pewien Amerykanin uciekający przed wojną zatrzymuje się w kościele, gdzie udając księdza stara się bronić
nastoletnie uczennice i całkiem dorosłe prostytutki przed japońskimi żołnierzami.

Dlaczego: ponieważ dawno nie widziałem tak ciekawego dramatu wojennego, w którym nie chodzi o strzelanie. Dodatkowo jest miejscami barwny – w końcu to Chiny. Jest też smutny, przytłaczający i wcale nie czuć że trwa prawie 3h. Oczywiście jest jeszcze jeden powód, swoją drogą chyba największy. W główną rolę wciela się Christian Bale czyli niedawny Mroczny Rycerz.

Trailer: http://www.youtube.com/watch?v=tFCuNCrmtrU

Piotrek Gniewkowski (Niekulturalny)

Krytyk filmowy i teatralny, zapalony gracz konsolowy i komputerowy. Od kilku lat pracuje w branży reklamowej przy projektach influencerskich. Zakochany w najnowszych technologiach. W wolnych chwilach fotografuje Warszawę.

Zostaw komentarz: