Skip to main content

W dobie seriali ważnych, ważniejszych, spin-offów, kolejnych części czy nowości goniących nowość – natrafiamy na poważny problem. Brak czasu na te wszystkie seriale. A przecież oglądając Arrow musimy zacząć oglądać Flasha i Gotham, bo to wszystko jest połączone. Chodząc do kina na filmidła Marvela o walecznych superbohaterach – wypada oglądać Marvel’s Agents of S.H.I.E.L.D. którzy „sprzątają” po filmach kinowych. Można o tym mówić bez końca, a teraz – jak rozwiązać ten bałagan? Mam dla Ciebie kilka rad w temacie seriali.

– Aplikacja

Jestem człowiekiem, który ogląda naraz 71 seriali. Tak to nie pomyłka, mam na swojej liście dokładnie taką liczbę seriali, których jeszcze nie udało mi się skończyć. I jak poradzić sobie w natłoku nowych odcinków? Są dwa sposoby. Moja sąsiadka i przyjaciółka miała manię odznaczania odcinków na Filmwebie i nadawania im ocen. Uważam ten sposób za owszem porządkujący, ale niestety zły. Wielokrotnie byłem świadkiem sytuacji, gdy odznaczała odcinki na kartce, ponieważ nie miała dostępu do internetu. No i moim zdaniem ocena „odcinka” to rzecz zbędna, bo większość prezentuje ten sam poziom. No i nie widać na pierwszy rzut oka co z następnym sezonem czy kiedy nowa premiera. Więc to wyjście odrzucamy. Warto natomiast zastanowić się nad aplikacjami mobilnymi. Do wyboru jest ich co najmniej kilka, mi do gustu najbardziej przypadła jedna. Co prawda mam iPhone, ale wybrałem taką na androida, którą używam naprzemiennie w drugim telefonie i tablecie.

TV Show Favs to prosta, wręcz ascetyczna aplikacja do odznaczania obejrzanych seriali i dostępna na androida właśnie. Zakładamy w niej konto i od teraz synchronizuje się pomiędzy zalogowanymi urządzeniami. Wyszukujemy serial, klikamy przy nim gwiazdkę i odznaczamy obejrzane epizody. Za pierwszym razem jak i do aktualizacji bazy – wymaga internetu, ale radzi sobie bez niego jeśli wcześniej dodamy oglądane pozycje. Można spokojnie wyjechać do miejsca bez sieci i odznaczać. Widać też najnowsze daty premier w formie „3 dni temu/za 3 dni”. Najfajniejszą funkcją są statusy – zmieniają się na bieżąco pomiędzy „nowy serial” „anulowany” „wstrzymany” „powracający” i tak dalej. Od razu wiemy dzięki temu czy serial się skończył, czy wyrzucono go z ramówki. Aplikacja totalna, a ponieważ logujemy się mailem, to nawet po zgubieniu telefonu lub awarii – zsynchronizuje się z innym urządzeniem. Nie bójcie się jednak testować innych programów, ten po prostu sprawuje się najlepiej.

– Nie bój się odrzucać

Seriale mają to do siebie, że zaczynają się w różnych okresach: są takie wakacyjne, wrześniowe, w okresie świąt czy na nowy rok. Pojawia się ich tak dużo i niektóre są tak ciekawe – że chcesz obejrzeć je wszystkie. Ale nie wszystkie opłaca się oglądać. Bardzo dobrze oceniany Hemlock Grove wymęczył mnie jakby był moją byłą której wiszę pieniądze. Obu sytuacji nie polecam, ale jest na to sposób – zasada 3 odcinków. Nie jest wstydem porzucić serial, ale warto dać mu rozsądny czas na rozkręcenie. Trzy odcinki to idealna ilość, po której wiemy z czym się je dany program. Sprawdzajcie czy nie jest lepiej i po prostu kasujcie. Oczywiście są sytuacje, gdy wytrzymać taką ilość epizodów jest naprawdę trudno – ale czyste sumienie jest najważniejsze. Pamiętajcie – to nie jest wstyd, otwarcie przyznam że Gra o Tron mnie nie zachwyciła i chociaż mam za sobą pierwszy sezon – zupełnie uczciwie serial odkładam.

– Sposób oglądania

Mamy laptopy, całkiem spore telefony czy tablety. Ja mam tani tablet jakieś polskiej firmy, za którego zapłaciłem około 200zł. I rzecz się sprawdza. Długa droga w autobusie? Słuchawki i do dzieła. Ja np. śpię z tabletem na którym przed snem oglądam odcinek 20 minutowego serialu komediowego, obojętnie jakiego. Podczas jedzenia też. I odcinek za odcinkiem znika. Wanna? Dłuższy, 40 minutowy odcinek dramatyczny. Jeśli nie macie czasu – miejcie przy sobie sprzęt i dzielcie swoją uwagę na wspomnianą „długość” odcinków. Zdziwicie się jak szybko zaczną znikać.

Pracujecie dużo w domu, albo całe swoje życie poświęcacie ogarniając czat na fejsbuku? Jest dodatkowy podział który stosuje. Są seriale jak Mad Men, Hannibal czy Nagi Patrol (pamiętacie to?) które chce mieć za sobą, chce wiedzieć o czym były – ale niekoniecznie będę pisał z nich wypracowanie. I tutaj przychodzi …. rozgraniczenie ich na seriale z napisami i lektorem. Ważny dla nas serial oglądamy w łóżku, autobusie czy poczekalni, a mniej ważny podłączamy np. do telewizora. Laptop na kolanach, serial leci, wszystko ogarniacie. Jeśli oglądacie na kompie, a musicie ciągle gadać na fejsbuku – ściągnijcie takiego messengera jak Trillian – starych wiadomości nie pobierze, powiadomień nie obsługuje – ale czatować się da, w okienku, jak za czasów gadu-gadu, a na środku ekranu odcinek.

– Całe sezony

Zdecydowanie łatwiej jest obejrzeć dowolny serial gdy jest pełny. Pilnowanie dat jest dobre w momencie, gdy wszyscy dookoła radośnie spoilerują kto tam znowu nie żyje w Sherlocku czy kto w końcu jest tą „Waszą matką”. Natomiast oglądanie pełnych seriali „na raz” pozwala w pełni poczuć dany sezon. Istnieją wciągające mnie seriale, zmuszające do oglądania dzień po premierze, ale mowa tu chyba tylko o The Blacklist i Revenge (polecam sprawdzić). Więc tak – pełne serie to wygoda, no bo słuchaj: np. są napisy do wszystkich odcinków, lub masz to już na sklepowym DVD, skończyło się już podniecenie serialem i nawet jak spoilery gdzieś tam latały to nikt już o nich nie mówi. Jest spokój, brak ciśnienia i masz pewność, że oglądasz dla siebie – a nie bo każdy masturbuje się DVD z „House of Cards” och, jakie to jest dobre, aaa, weź do ręki tą płytę, matko boska. To co, że jesteś ostatnią osobą na świecie, która serialu nie widziała? Księżniczko, księciu! I tak jesteś cudem. A sytuacja gdy serial jest stary? Jeszcze lepiej, bo wszystkie osiem sezonów możesz łyknąć łatwo jak pelikan cegłę – na raz. Bez czekania, bez irytujących zakończeń sezonów, tak zwanych cliffhangerów, czyli scen, gdy np. w ostatniej minucie odcinka wchodzi od dawna martwa postać i czekaj głąbie rok na dalszy ciąg. Tu po prostu odpalasz dalej, szczęście, rozkosz, orgazm.

– Maratony

To bezpośrednia kontynuacja wątku o całych sezonach. Znam ludzi, którzy są w stanie usiąść na tyłku i na raz trzasnąć 200 odcinków. To oczywiście nie jest łatwe, bo w luźnym przeliczeniu sezon 22 odcinkowej 40 minutówki to 14h – ale w wolny dzień lepiej obejrzeć ulubiony serial niż bezsensownie odkurzać mieszkanie. To wymysł z zachodu ta cała czystość. Maratony można też robić z przyjaciółmi. A jak serial ma ledwie 13 odcinków, bo tyle ma większość np. dramatów – 6h i po sprawie. Idealne party z Breaking Bad? No chyba.

To oczywiście tylko kilka z cudownych sposobów radzenia sobie z serialami i trudno przypomnieć mi sobie inne w tym momencie, ale uwierz – istnieją. Ty na pewno masz jakiś własny. Podziel się w komentarzu, a co Ci szkodzi. Dużo oglądasz? Podziel się też jakimś zacnym tytułem. Ja zapraszam do tekstu o anulowanych, ale bardzo dobrych serialach. O tutaj jest gnida.

Piotrek Gniewkowski (Niekulturalny)

Krytyk filmowy i teatralny, zapalony gracz konsolowy i komputerowy. Od kilku lat pracuje w branży reklamowej przy projektach influencerskich. Zakochany w najnowszych technologiach. W wolnych chwilach fotografuje Warszawę.

12 komentarzy

  • Ania pisze:

    Chyba przydalaby mi się taka aplikacja, bo szczerze nie pamiętam już gdzie skonczyłam oglądać ST DSN czy Farscape. W nowszych serialach na szczęście nie gubie się za często.

    • Piotrek Gniewkowski pisze:

      ta którą poleciłem jest bardzo dobra, po prostu robi co trzeba i ma gigantyczną bazę – nie wiem jak ze wszystkim co np. polskie, ale Czas Honoru mi znalazła.

  • SStefania pisze:

    Oglądam bardzo dużo anime i czasem gdy chcę zobaczyć jakiś serial live action ze zdziwieniem orientuję się, że Filmweb nie jest tak wygodny do odznaczania odcinków jak MAL i już nie pamiętam gdzie, dawno temu, przerwałam Misfits 😐 Więc no, dzięki za pomysł z tą appką.
    Zasada trzech odcinków jest okej, ale ja jej nie stosuję, bo mam uraz po tym, jak ciężko się wymęczyłam z takimi trzyodcinkowymi porcjami kilku beznadziejnych anime pod rząd, jakieś kilka lat temu. Teraz potrafię przerwać coś wybitnie syfnego nawet w połowie odcinka i nie żałuję, bo szkoda mi czasu.
    W drodze to jednak wolę książki na czytniku poczytać, na tablet mnie na razie nie stać, bo wolałabym jakiś porządniejszy 🙂
    Tak, łykanie rzeczy sezonami jest dużo wygodniejsze niż czekanie całego tygodnia na kolejny cliffhanger. Oczywiście odpada hajp i trzeba się strzec spoilerów (głupi Soup potrafił mi zaspoilować ostatni odcinek Korry, na szczęście gify były bez kontekstu), ale mnie akurat te ostatnie nie przeszkadzają 🙂

    • Piotrek Gniewkowski pisze:

      Nie wchodzę na tego typu strony, więc unikam spoilerów. Na 4chana też nie wchodzę, ale tam tylko te wielkie seriale były komentowane. Ostatnio na żywo w heheszkowej rozmowie padło zakończenie „Jak poznałem Waszą matkę”, i trochę odebrało mi radość z historii. Nie wiedziałem, że ciężko wymęczyć anime, zawsze sądziłem, że zdecydowana większość to 20 minutówki. Aczkolwiek odrzuciłem „Personę” – część pierwszą, bo bazowała w 100% na grze, którą skończyłem, a drugą bo jakoś mnie nie wciągnęła.

  • Zegaroff pisze:

    Znam prostrzy sposob, przestan piracic.

    • Piotrek Gniewkowski pisze:

      A gdzie jest napisane, że piracę? W jednym zdaniu o czekaniu na napisy? Niektóre seriale wypuszczane są jako darmowe, niektóre są bardzo tanie na VOD, a i tu wielki szok: niektóre jak wykupione produkcje HBO można oglądać na kilku typach urządzeń i to naraz. Są też telewizje na żywo przez internet – znam masę osób, które faktycznie wyszukują streamingu np. chyba BBC aby oglądać Sherlocka – i co? To złodzieje? Przecież oglądają reklamy pomiędzy, bo nie mają możliwości ich przeskoczyć.

      • Zegaroff pisze:

        Spoko, z tym ze w taki sposob jaki opisywales, ze ogladasz w wannie, przy sniadaniu itp w kazdej chwili, nie piracenie jest niemozliwe. Nie bron sie tak, akurat seriale rowniez ogladam „kupujac” na torrentach tlumaczac sobie ze skoro nie mam legalnego dostepu to ich strata he Pieniadze w kieszeni mam, chec do ich wydania rowniez, niestety nie mam gdzie.
        P.s ” telewizje na zywo” to jest piractwo 😉

        • Piotrek Gniewkowski pisze:

          Moment, ok – ale opisuje po kilka kinowych premier tygodniowo, tydzień w tydzień, to oznacza że oglądam ruskie CAMy czy że czekam aż pracownik kina się zagapi i się prześlizguje? Chodzę legalnie i na 4 filmy tygodniowo. Do seriali wystarczy dekoder, dla przykładu mamy w domu Cyfrę+ na opcji max, wystarczy nagrać i po wifi oglądać z tabletu. Lub się zalogować na konto właśnie klienta Cyfry i oglądać nawet na przystanku. Oczywiscie mamy mało narzędzi, aby oglądać w pełni legalnie i to jest straszne – bo mozna – np. telewizja FOX emituje seriale już dzień po premierze, ale chciałem zauważyć, że nie jest to poradnik „kradnij, masz tu superduper linki”, tylko krótka opowieść jak zarządzać tym co już masz – nie wchodzę Ci na dysk i nie pytam skąd. Kwestia sumienia czy zasobów każdego z nas.

  • Kryniog pisze:

    Ja przez cały sierpień robiłem 2 odcinki Breaking Bad dziennie. Skończyłem, czuję się usatysfakcjonowany. Teraz zaczynam Arrow. W międzyczasie na bieżąco Mad Men, House of Cards, Game of Thrones, Greys Anatomy itp.

Zostaw komentarz: