Skip to main content

To co za chwilę przeczytacie będzie na pewno jedną z najbardziej kontrowersyjnych list TOP10 na moim blogu. Razem z Martą wzięliśmy się za temat trudny, mocno niepopularny, wręcz hejtujący. Ale nie zapominajmy, że znajdujemy się na blogu „niekulturalnym”, gdzie często pojawiają się mocne, ale zawsze logiczne i szczere opinie. Swoją drogą dzisiejsza TOPlista ma w sobie małą anegdotkę – tak naprawdę był to głównie pomysł Marty, która chciała dać upust swojej złości na Emilię Clarke i to, że jej zdaniem jest antytalentem. Jednak w przypływie adrenaliny, gdy palce same wrzucały do tekstu kolejne nazwiska… Emilia została zapomniana i pominięta. Dopiero kilka dni po napisaniu tego tekstu (totalnie nie miałem czasu na publikację) Marta złapała się za głowę, że zapomniała o swoim głównym nemezis! Ha! Niniejsza lista jest czysto subiektywna, kolejność w której rozpisaliśmy aktorów nie określa bycia „lepszymi czy gorszymi” i jest przypadkowa. Natomiast jak zwykle moje typy to te parzyste, a Marty nieparzyste. Zapraszamy również na mój fanpage, oraz na nasze konta w serwisie Twitter: – Piotrek (ja) @poznajciexinga oraz Marta @Potwornicka. Koniecznie dajcie znać w komentarzach kogo Wy umieścilibyście na tej liście, a kto Waszym zdaniem totalnie na to wyróżnienie nie zasługuje. Zdjęcie w tle chociaż niekiedy się pokrywa z naszymi wyborami – jest przypadkowe. Trudno było wcisnąć tutaj wszystkich „aktorów” którzy irytują nas od lat.

10. David Hasselhoff

Nie oszukujmy się – kariera Davida Hasselhoffa to w dużej mierze niezbyt poważny Słoneczny Patrol z małymi przebłyskami serialu “Nieustraszony” w którym partnerował mu gadający samochód. Gdybyśmy zrobili quiz “gdzie jeszcze grał Hoff” z pewnością mało kto odpowiedziałby poprawnie. Kariera tego niezbyt utalentowanego aktora była co prawda dość głośna, aczkolwiek jak na ówczesne standardy i tak mierna. David od zawsze był postacią niezwykle memogenną i nastawiona wyłącznie na łatwe pieniądze – czy to wkręcił się do świata muzyki wydając rapowy album czy nie wiedzieć czemu jeździł z Tonym Hawkiem w wyścigu Gumball. Aktualnie aktor pojawia się w wielu filmach jako pośmiewisko, cień samego siebie, w dodatku udając niezwykły dystans i odcinając kupony od dawnej rozpoznawalności. Role komediowe w których nachalnie świeci dawnym blaskiem, wykonuje niezbyt profesjonalnie rozmaite utwory muzyczne czy stara się na siłę wzbudzić w widzach dawną nostalgie – to już nie to samo co kiedyś. Mało który artysta pojawi się wszędzie i chętnie – Hasselhoff owszem. Na jego koncie brakuje listy sensownych ról, nie brakuje natomiast narkotyków, alkoholu i kobiet. Nikt inny nie mógł otworzyć tej listy – niby postać wielka, znana, kochana na całym świecie – tylko nikt nie wie za co. Za każdym razem, gdy tylko go widzę – zastanawiam się kto był na tyle zdesperowany, aby go zatrudnić. Bycie memem to niestety nie jest talent.

9. Nina Dobrev

Nie każda aktorka może, ani też nie musi być drugą Meryl Streep. Część z nich ma po prostu ładnie wyglądać i być sympatyczna, aby przyciągnąć rzesze widzów do kin. W sumie nie ma w tym nic złego, bo jeżeli aktorka jest przy tym utalentowana, to nikt nie zwraca uwagi na to, że nie gra w żadnych wybitnych filmach. Kto z nas nie lubi typu “dziewczyny z sąsiedztwa” niechaj pierwszy rzuci kamieniem! Do opisywanego typu zalicza się z pewnością Nina Dobrev, dziewczę przepiękne, swego czasu wielka gwiazda jednego z najbardziej popularnych seriali młodzieżowych. W końcu jednak z serialu postanowiła odejść, próbując swoich sił w kinie. Decyzja bardzo odważna, co się chwali. Wszak rola gwiazdy bardzo popularnego serialu, to ciepła posadka na długi czas. Problem w tym, że dość szybko okazało się, że aktorka w zasadzie nie ma nic więcej do zaoferowania – oprócz swojej ładnej buzi, a najlepszy występ w swojej karierze zaliczyła właśnie w serialu, który opuściła. W tym roku mogliśmy zobaczyć ją w remake’u kultowego thrillera Linia życia, gdzie jej ubogie aktorstwo szczególnie mocno dało o sobie znać. W porównaniu z Ellen Page, która nawet w tak nędznym filmie potrafiła pokazać się z dobrej strony, Nina wypadła bardzo słabiutko.

8. Vin Diesel

Jaki jest Vin Diesel to chyba każdy widzi. Aktor, który nawet z wyglądu przypomina ciosany kołek drewna nie może, a na pewno nie jest szczególnie utalentowaną personą. Nie przeszkodziło mu to jednak w zostaniu megagwiazdą filmów sensacyjnych – głównie co prawda o tematyce sportowo-samochodowej – ale jednak gwiazdą. Wspomniany aktor nie ma jednak grama pojęcia o technikach ekspresji, nie ma także odpowiedniej twarzy czy też głosu. Najlepiej jego karierę podsumowuje występ w Strażnikach Galaktyki – gdzie podłożył głos pod Groota czyli żywe drzewo, które w dodatku powtarza w kółko tylko swoje własne imię. Taki jest Vin Diesel – drewniany, sztuczny, pusty w środku. Wiele osób chwaliło go jednak za rolę w takich produkcjach jak Kroniki Riddicka – ale ile w tym zasługi samego Vin’a, a ile po prostu dobrze skonstruowanej opowieści – tego nie wiem. Natomiast jeśli zaczniemy zastanawiać się kto bez talentu wdrapał się na szczyt Hollywoodzkich list przebojów – to własnie Diesel macha do nas nieśmiało z oddali. Jeśli chcielibyście zobaczyć jak iskrzy między nim, a opisywaną przez Martę Niną Dobrev – sprawdźcie XXX: Reaktywacja. I niestety nie jest to pornol.

7. Ben Affleck

Miałam bardzo dużo wątpliwości apropos umieszczania Bena na tej liście. Generalnie z nim to jest tak, że wszystko co robi wychodzi mu co najmniej dobrze, wszystko oprócz… aktorstwa. Przypomnijmy, kariera Bena nabrała rozpędu w 1998 roku, kiedy to do spółki z Mattem Damonem został nagrodzony Oscarem za scenariusz do Buntownika z wyboru. Patrząc na to jak potoczyła się dalej jego kariera, chce się krzyczeć Ben czemu nie zostałeś przy pisaniu scenariuszy? W kolejnych latach jeszcze kilkakrotnie udowodnił, że jest całkiem sprawnym reżyserem i nie najgorszym scenarzystą, który kompletnie daje ciała, gdy stoi po drugiej stronie kamery. Wątpliwe umiejętności aktorskie Bena stały się bohaterem wielu memów, a on sam chyba nie do końca wie jak pokierować dalej swoją karierą. Sporadyczne romanse z kamerą czy kartkami papieru dają więcej emocji, niż jego popisy aktorskie, a kolejne super-bohaterskie wysokobudżetowe produkcje to chyba niekoniecznie dobry pomysł. Mimo wszystko trzymam mocno kciuki za Bena, aby w końcu przypomniał sobie o tym, co wychodzi mu najlepiej. (dop. Piotrka: ale Operację Argo to Ty szanuj! Chociaż nie wiem czy lepiej zagrał czy wyreżyserował)

6. Nicolas Cage

Ze wspomnianym wyżej aktorem jest jeden zasadniczy problem – nie ma za grosz talentu, bierze wyłącznie obciachowe, niepasujące do jego aparycji role, gra tylko dla pieniędzy – ale pomimo tych okoliczności robi to dobrze. Nie oznacza to, że aktorem jest wspaniałym, po prostu stał się na tyle kultowy, że oglądanie jego licznych (naprawdę licznych! Zagrał już w ponad 80 produkcjach!) występów po prostu człowieka rozczula, bawi, zniewala. To taki absurd, taki sprytny myk kina klasy “B”, czysto rozrywkowego. Sam Cage nie ukrywał również, że często gra jak już wspomniałem wyłącznie dla kasy, z której brakiem notorycznie się boryka – zdarzało mu się już nawet kilka razy zbankrutować. Gdy zastanawiam się nad jego karierą to widzę prosty przepis na sukces: grać dużo, w byle czym, ale nigdy nie schodzić poniżej pewnego kinowego poziomu. Wtedy zapamiętają go wszyscy, a tantiemy nigdy nie przestaną spływać. Filmy z Cage’em ogląda się wyłącznie dla niego – nikt na dobrą sprawę nie wie po co, bo zwykle są okropne, ale czy mowa o łowcy skarbów, rycerzu czy zbiegłym więźniu – Cage nieustannie bawi swoim antytalentem. Świat widocznie lubi upadłe gwiazdy lat 90, bo z twarzą którego aktora sprzedają poduszki, albo całe zestawy pościeli?

5. Johnny Depp

Z Johnnym Deppem to jest tak, że w zasadzie od początku swojej kariery gra dokładnie tą samą postać, tylko w innej aranżacji. O ile uroczy dziwak przez długie lata podobał się widzom, a większość z nas wybaczała Deppowi nieco tandetne szarże, o tyle w ostatnich latach aktor zaliczył ekspresową drogę na dno. Po części za sprawą swoich decyzji w życiu prywatnym, po części z powodu koszmarnych wyborów filmowych. Jeżeli nie był akurat po raz enty zataczającym się po plaży piratem, to widzieliśmy go w filmie, w którym był absolutną parodią samego siebie. Czy Bezwstydnego Mortdecaia ktoś w ogóle obejrzał na trzeźwo? Wielka szkoda, że aktor, cieszący się przez długie lata taką popularnością (mimo że nigdy tak naprawdę nie był nikim wybitnym) wylądował w takim miejscu, w jakim jest obecnie, gdy jego nazwisko pada najczęściej w kontekście kolejnych ekscesów, a nie dobrych występów. Nie chciałabym jednoznacznie określić Deppa jako osoby bez krzty talentu, ale czy możemy mówić o wybitnym aktorstwie w momencie gdy człowiek od początku kariery albo nie wychodzi z roli, grając dokładnie ten sam typ postaci, albo dochodzi do momentu, gdy żenuje każdą swoją decyzją, zaprzepaszczając lata pracy?

4. Kristen Stewart

Zacznijmy od prostej zabawy: wymień filmy z Kristen Stewart, które nie należą do Sagi Zmierzch. Odpowiedź: to nie powinno być szczególnie trudne, bo nie tylko jest ich ponad 30, ale również w 2019 roku zobaczymy ją na dużym ekranie jako jedną z Aniołków Charliego (i wiem, że właśnie złapaliście się za głowę!). Panna Stewart znana jest niestety tylko z roli ubogiej umysłowo dziewczyny, która zakochuje się w najbardziej zniewieściałym wampirze światowej kinematografii. Co prawda z filmu na film, z roku na rok sama aktorka radzi sobie coraz lepiej, ale trudno  jej odmówić tego, że w swoim repertuarze ma tylko jedną minę, w dodatku zdającą się mówić „czuję bąka, kto puścił bąka?”. Saga Zmierzch szczególnie wymagająca nie była, ale nawet tutaj Krysia jakoś szczególnie nie błyszczała, zostając kobietą częściej umieszczaną na internetowych memach niż w kontekście obiecujących młodych gwiazd. Jej kolejne role, co ciekawe głównie w niezłych dramatach – sprowadzają się do odgrywania aktywnego tła, dziewczyn o wzroku „przeleć mnie, jestem z małego miasteczka” – co zresztą charakteryzuje praktycznie każdy scenariusz, którego się podejmuje. Najbardziej krytykowana jest jednak za rolę w Królewnie Śnieżce i Łowcy – z dwóch powodów: pierwszym jest jej uroda, która tak naprawdę mało komu przypadła do gustu. Zwłaszcza jeśli chodzi o Śnieżkę. Drugim powodem jest gorący romans na planie z żonatym reżyserem, połączony ze zdradą swojego obecnego partnera. Największym dowodem, że Kristen Stewart nie ma talentu (chociaż generalnie gra w dość dobrych produkcjach) jest to, że przed Zmierzchem wystąpiła w 18 filmach – a nikt z Was nie miał o tym pojęcia (i ja też nie!).

3. Amy Schumer

Rozśmieszanie ludzi jest chyba jeszcze trudniejsze niż straszenie. Bardzo łatwo wpaść w tandetny/kloaczny humor, który zamiast bawić, obrzydza. Wielu komików nie potrafi znaleźć tej subtelnej granicy między humorem, a przerysowaniem, powodując u widza jedynie zażenowanie. Amy Schumer jest aktorką, która podzieliła widzów bardzo mocno, chyba najmocniej na tej liście. Jedna grupa zachwyca się jej swojskim urokiem i nazywa drugą Bridget Jones, inni kompletnie nie trawią jej żartów, mocno ocierających się o klimat rodem z najtańszych amerykańskich komedii (w których zresztą najczęściej gra). Kompletnie nie potrafię pojąć, dlaczego od jakiegoś czasu media usilnie starają się sprzedać Amy w kategorii nadziei kobiecego stand-upu i szeroko pojętej komedii. Jeżeli aktorka, która na koncie ma głownie przeciętne, tandetne teen-comedy i program rozrywkowy, w którym kopiuje styl i żarty innych komików nazywana jest najzabawniejszą dziewczyną Ameryki, to naprawdę zaczynam się bać o przyszłość komedii zza wielkiej wody.

2. Sofia Vergara

Żeby Was wkurzyć to zdradzę Wam sekret: pierwotnie to miejsce zajmowała Emma Stone, ale zdecydowałem się na szybką podmiankę, bo zdjęcie w tle (które na dobrą sprawę nie jest w 100% związane z dzisiejszą TOPką) przypomniało mi o istnieniu Sofii Vergary. Co mam do Emmy z pewnością jeszcze kiedyś wyjaśnię, ale zacznę od najbardziej irytującej, pustej i beztalentej postaci Hollywood! Ta niczym Kristen Stewart grywała w filmach od lat (chociaż w zdecydowanie mniejszej ilości) i również wybiła się właściwie jedną rolą (w Modern Family). Sofia jest irytująca, ma potworny akcent, a jej największym plusem są cycki. Mega trudno opisać mi dlaczego tak jej nienawidzę, ale najchętniej bym ją deportował. Żeby uświadomić Wam jak wygląda jej gra aktorska (praktycznie wszędzie, gdzie się pojawia) zamiast zdjęcia film z „najśmieszniejszymi” występami Vergary. Polecam nawet go nie oglądać, ale otworzyć w tle i słuchać jej irytujących krzyków.

https://www.youtube.com/watch?v=a-6UY-dHnNQ

1. Marilyn Monroe

Czy ci, którzy dostali w tym momencie zawału, są w stanie powrócić już do komputera? Wybaczcie mój wybór, ale naprawdę nie mogłam postąpić inaczej. Ja rozumiem, że ikona, że symbol, że ideał kobiecości, który już pewnie nie wróci. Totalnie akceptuję całą tę otoczkę, która od zawsze towarzyszyła Marilyn. Nie wątpię, że była też dość smutną, skrzywdzoną przez los i ludzi kobietą. Okej, ale umówmy się, że przy tym wszystkim aktorką była wyjątkowo słabą. Co ciekawe, filmy w których grała to w większości dość porządnie zrealizowane historie, które przetrwały próbę czasu i wciąż ogląda się je bardzo dobrze. Z racji swojej fizjonomii Marilyn najczęściej obsadzana była w rolach uroczych kobietek, które na ekranie miały przede wszystkim (a może jedynie?) uwodzić i błyszczeć. I w zasadzie tym jednym zdaniem można podsumować całą karierę Marilyn. Mimo że była niewątpliwą ozdobą każdego filmu, nikt tak naprawdę nie oczekiwał od niej wyżyn aktorstwa. Obecnie wspomina się ją głównie jako ikonę kobiecości, a nie dobrą aktorkę. Rok przed śmiercią została obsadzona w znakomitym filmie Skłóceni z życiem, który obmyślany był jako dowód na to, że Marilyn może być aktorką dramatyczną. Próba moim zdaniem nie powiodła się, a Marilyn zniknęła w tle swoich bardziej utalentowanych kolegów, będąc po prostu tym samym słodkim dziewczęciem co zwykle.

 

Piotrek Gniewkowski (Niekulturalny)

Krytyk filmowy i teatralny, zapalony gracz konsolowy i komputerowy. Od kilku lat pracuje w branży reklamowej przy projektach influencerskich. Zakochany w najnowszych technologiach. W wolnych chwilach fotografuje Warszawę.

4 komentarze

  • Anica pisze:

    To dobrze, że ktoś zauważył, jak słabą aktorką jest Nina Dobrev. Widziałam ją tylko w serialu o wampirach i jeśli piszecie, że gdzie indziej gra gorzej – to nie obejrzę innych filmów z nią! W serialu jest po prostu beznadziejna, sztuczna, nie potrafi pokazać podstawowych emocji. Wszyscy inni aktorzy wypadają lepiej na jej tle. Jest z pewnością piękną kobietą i jest Słowianką – więc życzę jej jak najlepiej, ale po prostu nie jest do aktorstwa stworzona i tyle.
    Co do Deepa, widziałam wiele filmów z jego udziałem, od „Co gryzie Gilberta Grapa”, przez „Edwarda Nożycorękiego”, „Piratów z Karaibów”, „Turystę”, czy „Sweeney Todd” – ma pewną manierę, tzn. gra podobnie w każdej roli, co przez wielu jest uważane za słabe aktorstwo. Ale ja tak nie uważam.
    Kristen faktycznie słabo z mimiką.
    Ale wiecie, od zawsze piękne (i nie koniecznie utalentowane) aktorski były w świecie Show biznesu. Obecna epoka niczym się w tym względzie nie różni.

  • Adam pisze:

    No właśnie a’propos Marylin Monroe, wydaje mi się, że autor tego postu ma generalnie jednak za małe pojęcie o kinie. 🙂

    Tylko w „jak poślubić milionera”, wydaje mi się nieco plastikowa, ale nawet w pierwszym filmie w którym ją pamiętam (czyli w Asfaltowej Dżungli), radzi sobie nieźle, natomiast prawie wszystkie jej późniejsze role są wg mnie bardzo dobre, ale do konkretów.

    Po pierwsze, sama Marylin była dosyć krytyczna wobec swojej gry, co od razu budzi szacunek. Żona Lee Strasberga była przez kilka lat jej aktorską trenerką i trzeba przyznać, że w żadnym filmie Marylin nie gra źle, jest często wprost znakomita (chyba nawet sprzed współpracy ze Strasbergiem).
    Po drugie, taka fajna anegdota na ten temat. W 1957 roku pokazał się film „Książę i aktoreczka”, gdzie obok Marylin Monroe, grała największa gwiazda brytyjskiej sceny teatralnej: Laurence Olivier. Podobno w trakcie nagrań, Olivier nie mógł ścierpieć Marylin, uważał ją za drewnianą aktorkę, która przed każdą sceną musiała mieć łopatologicznie przez jej trenerkę wytłumaczone, jak ma zagrać konkretną emocję (np Marylin ma zagrać zdziwienie, a ta jej tłumaczy, że „wyobraź sobie, że jesteś na pustyni i nagle widzisz puszkę zimnej CocaColi” 🙂 ). Tak czy inaczej, film wszedł do kin i kiedy zobaczył go Olivier, powiedział: „Ona jest tu lepsza ode mnie”. I faktycznie, Laurence Olivier gra tam jak tandetny drewniak, a ona jest fantastyczna. (tę historię znam z rozmowy Zbigniewa Zapasiewicza z Gustawem Holoubkiem).
    Tak więc, Marylin, jeśli nie miała talentu, to miała znakomitą intuicję i trzeba być naprawdę po prostu źle do niej nastawionym, żeby nie docenić jej gry.
    Co do reszty właściwie się chyba zgodzę, poza tymi osobami, o których nie wiem nic lub mało (Debrev, Schumacher).
    Raczej nie prawda, że Johny Depp od początku gra tę samą rolę, Piraci, Edward Nożycoręki, Charlie i fabryka…, Czekolada, to filmy gdzie zawsze był inny. Może potem rzeczywiście dostawał średnie role, ale te pierwsze pokazały, że jes dość uniwersalny.
    Cieszę się, że ktoś zauważył jak beznadziejnym aktorem jest Nicholas Cage, chociaż teraz myśle, że może to trochę podobny przypadek jak Depp? Bo „Dzikość Serca” była w jego wykonaniu fajna.
    Co do aktorów drewniaków to w polskim kinie ich stężenie procentowe wydaje mi się znacznie przebijać jakiekolwiek inne kraje, nie wiem z czym to się wiąże, czy to jakieś moje uprzedzenia, ale ….. ech, to ogromny temat do dyskusji.

  • Thomas pisze:

    Z wieloma punktami się zgadzam, Niny Dobrev gwiazda nastoletnich seriali czy Kristen Stewart, której twarz wygląda zawsze tak samo jak gdyby była sparaliżowana, nie są to dla mnie dobre aktorki. Nicolas Cage zawsze był dla mnie nijaki i nie potrafię ocenić czy jest dobrym aktorem bo zwyczajnie go nie lubię. Nie zgodzę się jednak z opinią na temat Johnnego Deppa. W wielu filmach pokazał swój talent aktorski, pragnę zwrócić tu szczególną uwagę na film „Blow”, w którym, według mnie zagrał fenomenalnie. Jeżeli chodzi o Marilyn Monroe to myślę, że ona w filmach nie grała tylko pokazywała siebie. Reżyserzy sami wypowiadali się także, że angażowali ją do swoich filmów jedynie ze względu na popularność Marylin. Samą w sobie postać lubię i chętnie oglądam z nią filmy.

  • Mariusz pisze:

    Nie kojarzę wszystkich z tej listy (nie znam Niny Dobrev i Amy Schumer), ale z większością wypada mi się zgodzić, szczególnie jeśli chodzi o Vina Diesela. Nie zgadzam się z najbardziej kontrowersyjnym wyborem, czyli Marilyn Monroe (notabene, w powyższym tekście jest źle napisane jej imię). Szanują ją nie tylko jako ikonę, ale też aktorkę, bo nierzadko ratowała film swoją obecnością, nierzadko była najmocniejszym punktem. Są też na przykład takie filmy, jak „Proszę nie pukać” i „Przystanek autobusowy”, które dziś nie są zbyt znane, a Marilyn zaliczyła w nich bardzo dobre występy. Dodam jeszcze, że sama Monroe wypowiedziała kiedyś celne zdanie: „Kariera rodzi się publicznie, a talent w tajemnicy”. Coś w tym jest, bo jeśli nie widać na ekranie talentu, to wcale nie oznacza, że go nie ma. Czasem aktorzy trafiają na reżyserów, którzy nie potrafią wykorzystać talentu aktora. Wydaje mi się również, że talent aktorski potrzebny jest przede wszystkim w teatrze, natomiast w kinie ważniejsza jest charyzma – to ona w dużej mierze decyduje o sukcesie aktora. Marilyn Monroe była bez wątpienia bardzo charyzmatyczna.

Zostaw komentarz: