Skip to main content

Długo zastanawialiśmy się z Martą za jaką toplistę wziąć się tym razem. Uznaliśmy, że pogoda ładna, czasu nie ma specjalnie dużo, myśleć się nie chce i warto by opisać filmy bezdennie głupie, ale w swoim gatunku charyzmatyczne, przebojowe i efektowne.

Wpadliśmy więc na pomysł TOP 10, która opisze serie, w naszym mniemaniu bliźniaczo podobne do Szybkich i Wściekłych. Ma być bez sensu, ale za to z rozmachem. Ważnym czynnikiem jest też definiowanie swojego gatunku na nowo, przekraczanie ogólnie przyjętych granic. Aby ułatwić sobie nieco zadanie przy wyborze perfekcyjnej dziesiątki przyjęliśmy jeszcze jeden aspekt: muszą istnieć minimum trzy filmy z danej serii. Mam nadzieję, że udało nam się w tej topce zebrać największe perełki, które z pewnością pozwolą Wam fajnie i beztrosko spędzić kilka wieczorów.

Kolejność nie odzwierciedla tego co o danych produkcjach myślimy i jest przypadkowa. Natomiast tak jak zawsze ja zabrałem się za stworzenie miejsc parzystych, a Marta nieparzystych. Zajrzyjcie koniecznie na jej Twittera – jest specjalistką od filmów, a już najbardziej tych z gatunku „grozy”. Wciągnijcie ją kiedyś do rozmowy, a nie pożałujecie. Mnie również znajdziecie na Twitterze, na moim blogowym fanpage’u oraz na Instagramie. Zapraszamy do kontaktu i zostawiania komentarzy!

10. Pitch Perfect

Gdy chodzi o pomysł na serię głupią, bezsensowną i okropną nawet na papierze, to nic nie przychodzi mi do głowy szybciej niż Pitch Perfect. Jeśli z jakiegoś powodu Waszym pierwszym skojarzeniem jest twarz Vin Diesela czy sama postać Riddicka – to nigdy nie byliście w większym błędzie. Pitch Perfect opowiada o żeńskim zespole śpiewającym acapella czyli bez muzyki. Chociaż może nie do końca, gdyż chodzi o brak muzyki instrumentalnej, a same członkinie coś tam sobie buczą czy beatboxują. Wspomniane dziewczyny (z główną rolą Anny Kendrick) występują w rozmaitych konkursach – i mniej więcej na tego typu rywalizacji opiera się każdy z filmów. No więc na tym kończy się fabuła, a jakieś niesnaski, miłostki i inne tego typu atrakcje mało kogo w tej serii obchodzą i w sumie nie mają żadnego znaczenia. Wykonywane utwory to najczęściej covery znanych i lubianych szlagierów, które na bank znacie z radia. Jeśli oglądaliście kiedyś serialowe Glee i brakuje Wam muzycznych produkcji o niczym – Pitch Perfect to trzy durne (ale niezłe!) filmidła z niesamowitą ścieżką dźwiękową. Mam przeczucie, że seria na trójce się nie skończy, więc jak najszybciej zacznijcie nadrabiać zanim kolejna część wyląduje w kinach!

9. American Pie

American Pie? Klasyka młodzieżowej komedii czy tego chcemy czy nie. Powstało już pewnie jakieś milion kolejnych części, ale tutaj pragnę wyróżnić jedynie główne, jeszcze ze “starą” ekipą. Ja wiem, że to jest złe, tandetne, a pewnie niejeden psycholog powiedziałby też, że szkodliwe. Żarty są tanie, seks wyjątkowo przerysowany, a bohaterowie niesamowicie durnowaci. Przy tym wszystkim, cała seria to jednak fajne i szczere kumpelskie kino o grupce popieprzonych znajomych oraz ich zmaganiach u progu dorosłości. Z dziewczynami, kumplami i tym dziwnym mitycznym seksem. Rozczula zwłaszcza plejada postaci: jeden w ogóle nie radzi sobie w sprawach damsko-męskich, drugi dziewczyny zmienia jak rękawiczki, a jeszcze inny marzy o seksownej matce swojego kumpla, prawdziwej kobiecie idealnej. Śmiem twierdzić, że zwariowana amerykańska seria, wzbogaciła edukację seksualną kolejnego pokolenia dorastających widzów, bardziej niż niejedna jej lekcja w szkole. Dziś kiedy tego typu historie dostajemy na każdym kroku i w każdej formie, historia młodego chłopaka i jego szarlotki raczej nie miałaby racji bytu. Magia sentymentu wciąż jednak działa, więc powtórkowe seanse pierwszych części to nie tylko dużo niewybrednej rozrywki, ale i wspomnienia czasów, kiedy wszystko było nowe, a świat stał przed nami otworem, zapraszając do poznania jego najbardziej pikantnych tajemnic 🙂

8. Droga bez powrotu

Początkowo “Droga bez powrotu” nawet straszyła, a przede wszystkim miała ambicje na zostanie dobrym, długo zapamiętanym slasherem o kanibalach i grupie niezbyt okrzesanych turystów. Jeśli o o mnie chodzi to kupiłem w ciemno całą formułę: gęsty las, zepsute samochody, opuszczone chatki i trójkę zmutowanych wieśniaków, która gania z łukiem czy siekierką głównych, obowiązkowo niezbyt mądrych bohaterów. Dwie późniejsze wariacje (więźniowie z zepsutego autobusu oraz.. survivalowe reality show) trzymały poziom, aczkolwiek dawały bardzo wyraźny sygnał, że coś tu zaczyna być nie tak i należy uważać. Dziś “Droga bez powrotu” to 6 coraz głupszych części, które z butelką piwa i dużą paczką chipsów ogląda się jak w hipnozie (ale nie jak w Hipnozie od TVNu, nienienie). W momencie, gdy dystrybucja tych niezwykłych horrorów wyskoczyła z kina i została skierowana wyłącznie na rynki DVD, a dodatkowo kolejne filmy zostały niejako obiecane rokrocznie na każde kolejne Halloween – osobiście byłem wniebowzięty. Pamiętam jak siadaliśmy z młodszym bratem przed TV, wrzucaliśmy krążek do wiekowego już odtwarzacza i przez dokładnie półtorej godziny delektowaliśmy się coraz to durniejszym festiwalem zboczeń i coraz śmielej przegiętych morderstw. I było fajnie, bo rozrywkę otrzymywaliśmy w stałym przedziale czasowym i na najniższym poziomie (w slasherach to czasami ważne!). Niestety od 2014 roku w temacie kanibali zapanowała wyjątkowa cisza, a kolejnych części ani widu ani słychu. Aczkolwiek miejsce na tej liście Droga bez powrotu zajmuje iście zaszczytne – seria co prawda nie jest tak kultowa jak wszystkie Jasony, albo inne Koszmary z Ulicy Wiązów, ale warta sprawdzenia – koniecznie przy piwku, a jeszcze lepiej w grupie. Dla mnie (i wiem, że dla Marty też) absolutne mistrzostwo taniości i tandety.

7. Naga broń

Klasyka amerykańskiej komedii, spod ręki niepowtarzalnego Davida Zuckera. Mimo że dowcip w wykonaniu Franka Drebina, według dzisiejszych prawideł – nazwalibyśmy wyjątkowo suchym – nie sposób nie śmiać się podczas seansu każdej kolejnej części. Nie psuje tego nawet fakt, iż w jednej z bardziej poczciwych ról pojawia się sam O.J Simpson. Dokładnie ten O.J. Simpson! Motorem napędowym serii są jednak nie tyle suche żarty, co bezczelne i bezkompromisowe wyśmiewanie dóbr popkultury czy ówczesnego kina. Dostaje się każdemu i to jak najmocniej się da. Dla twórców nie ma żadnych świętości, więc z każdej strony obrywają najbardziej lubiane i popularne hity. Wyłapywanie co lepszych smaczków i nawiązań, może więc sprawiać nie lada frajdę miłośnikom amerykańskiego kina. Można się co prawda czepiać, zarzucać serii wyjątkowo durne poczucie humoru, seksistowskie żarty i rozpoczęcie mody na głupawe komedie, ale jedno trzeba twórcom przyznać: niewielu naśladowców potrafiło w kolejnych latach w sposób równie błyskotliwy co zgryźliwy nabijać się z kina i naszych przyzwyczajeń. (Jeśli mało Wam idiotycznego humoru to Naga Broń była również serialem o nazwie Police Squad dop. Piotrek)

6. XXX

Wiem o czym pomyśleliście, ale niestety nie opisuje w tym miejscu losowego filmu pocieranego czy innej produkcji oralnego niepokoju. XXX to klasyka dobrej bitki z niezastąpionym i nabuzowanym niczym ruski traktor Vin Diesel’em. Całość kręci się wokół szybkich samochodów, szybkich kobiet i jeszcze szybszych sportów ekstremalnych. W kilku słowach wszystko wybucha, ludzie skaczą ze spadochronu, aby tłuc się w powietrzu z innymi ludźmi, a główny bohater promuje tylko dobre amerykańskie wartości. Jeśli seria o Bondzie jest dla Was zbyt nudna, a Johny English z Jasiem Fasolą zbyt głupi – sprawdźcie co robią nasterydowani agenci specjalni w serii dla prawdziwych mężczyzn. Trzy filmy, z czego najnowszy (i najlepszy) z 2017 roku. Ja chociaż początkowo sceptyczny – dziś mam ochotę na więcej, lepiej i mocniej! Obyśmy się doczekali kolejnych przygód niestrudzonego zabijaki!

5. Noc oczyszczenia

Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się, co bardziej zasługuje na miejsce na tej liście? Piła, czy może Noc Oczyszczenia? Obydwa tytuły bazują na wyjątkowo krwawych i wymyślnych scenach tortur i morderstw, jako pretekst wykorzystując całkiem ciekawy pomysł fabularny. W Pile jest to wątek ponoszenia odpowiedzialności za to jaki mamy wpływ na swoje życie i życie postronnych osób, w Nocy… trochę niewygodna prawda o tym, że w sumie to nie wiemy do czego bylibyśmy zdolni, gdyby nie ograniczało nas prawo. Ostatecznie postawiłam na ten drugi tytuł, nie tylko ze względu na pomysłowy motyw przewodni, ale i ogólne wykonanie. Noc oczyszczenia to nie tylko szpila wbita w nasze poczucie bezpieczeństwa, ale i bajeczna, nieco cyrkowa forma. Mroczne, groteskowe maski, które przywdziewają obywatele wyruszający na łowy, podrasowane samochody i ogólny klimat makabrycznego przedstawienia, to mocne strony każdej kolejnej części. Pierwsza z nich była dość skromnym dramatem rodzinnym, w którym estetyka filmów home invasion, dopiero zaczynała zmierzać w mocno przerysowane tony, które stały się udziałem kolejnych części. Dziś dostajemy już prawdziwą jazdę bez trzymanki, bo obywatele Stanów Zjednoczonych wręcz prześcigają się w wymyślaniu co bardziej kuriozalnego sposobu zgładzenia najbardziej wkurwiających ludzi w swoim otoczeniu. Skoro prawo na to pozwala, to dlaczego by nie skorzystać ;)?

4. HAROLD I KUMAR TRYLOGIA

Harold i Kumar to seria odrobinę zapomniana, a przez wielu z Was całkowicie pominięta. Bo przyznajcie szczerze: ilu z Was drodzy czytelnicy słyszy o niej pierwszy raz? A tymczasem mamy tu do czynienia z całkiem niezłą trylogią, która generalnie opiera się głównie na jaraniu blantów. Już pierwsza część czyli „O dwóch takich, co poszli w miasto” nie jest zbyt inteligentna – dwóch nastukanych pod korek koleżków widzi w telewizji reklamę White Castle – hamburgerowni z uroczymi malutkimi burgerami. Postanawiają za wszelką cenę tam dotrzeć i ugasić swoją rosnącą gastrofazę, a podczas wędrówki czeka ich oczywiście całe morze niedorzecznych przygód. Kawały o gejach, fiutach, dupach, zielsku i rasizm? Zapraszamy na seans! Najjaśniejszą częścią całej filmowej serii jest Neil Patrick Harris (który wtedy jeszcze był na topie dzięki roli Barneya z Jak Poznałem Waszą Matkę). Neil gra trochę samego siebie, a trochę wspomnianego Barneya w nieludzko podrasowanej wersji czyli ćpuna, zboczeńca i ostrego ruchacza. Cała seria liczy trzy filmy, oprócz wspomnianego „wyjścia w miasto” są jeszcze „Harold i Kumar uciekają z Guantanamo” oraz „Harold i Kumar 3D: Spalone święta”. I chociaż ostatni film nie jest moim ulubionym, bo gwiazdkowe produkcje zwykle mnie odrzucają – gdzie indziej zobaczycie Świętego Mikołaja nafaszerowanego śrutem ze strzelby? Oj, scenarzyści byli chyba bardzo niegrzeczni w tamtym roku. Seria idealna do pośmiania się w małej grupce, albo spokojnego wieczoru z blantem czy obowiązkowo schłodzonym piwkiem. Jestem pewien, że większości z Was się spodoba. Tylko nie na trzeźwo! Nie wolno!

3. Oszukać przeznaczenie

Jedna z najbardziej pomysłowych filmowych serii EVER. Mimo że każda kolejna część była już odrobinę słabsza, to jednak wszystkie oglądało się ze sporą przyjemnością. Gratką dla wiernych miłośników serii były różne smaczki i nawiązania do poszczególnych odsłon, pojawiające się tonami w każdym kolejnym filmie. Przykładowo finałowy twist w piątej odsłonie, z pewnością zaskoczyłby niejednego widza nawet i dziś, a jak wiemy lęk przed śmiercią i jej nieuchronność nie znają granic. Twórcom przez długi czas udawało się bezbłędnie utrzymać zainteresowanie widza pomysłowymi zwrotami akcji i tajemniczą atmosferą. Dorastający miłośnicy horrorów mogli również utożsamiać się z nastoletnimi bohaterami i kibicować w walce z tak trudnym przeciwnikiem jakim jest dla każdego z nas przeznaczenie. Co tu dużo mówić, magia sentymentu i wspomnień trwa do dziś, a wracanie po latach do poszczególnych produkcji z tej serii to nadal przepyszna zabawa. I jeśli chwilę się nad tym zastanowić – drugiej takiej horrorowej epopei nie ma i pewnie już nigdy nie będzie.

2. Step-UP

Rozmawiając z Martą o niniejszej TOP Liście kierowaliśmy się wspomnianym już wcześniej kryterium: seria o której piszemy to Szybcy i Wściekli swojego gatunku, absolutny fenomen i nowa jakość. Tak więc nie mogło zabraknąć tu najsłynniejszej serii tanecznej, która w moim odczuciu zrewolucjonizowała i przeniosła na nowy poziom produkcje muzyczne. Seria Step-Up to prosta, ale efektowna fabuła, w której przeplatają się: taniec, miłość, taniec, zdrada, taniec i jakiś wielki konkurs tańca. To także wypalająca oczy choreografia (chociaż moim zdaniem dopiero od Step UP 3D) i niezwykłe pokazy giętkości pięknych i młodych tancerzy. W serii tej dominuje hip-hop i street dance, ale nie zabrakło też baletu, tańca towarzyskiego czy gorących latynoskich rytmów. Rozrywka totalnie odmóżdżająca, wspaniała graficznie i zniewalająca ruchowo. Nie liczcie więc na cytowanie szekspira, ale na mnóstwo kolorowego tańca – niekiedy przeczącego wszystkim prawom fizyki. Seria Step-Up liczy obecnie pięć części, niestety od 2014 roku nie pojawiły się plany, ani zapowiedzi kolejnych. Ja jednak mam nadzieję, że moje ulubione produkcje taneczne nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa. Bo liczne podróby jak Honey czy Street Dance są niestety całe lata świetlne za tymi niezwykle głupimi, ale efektownymi produkcjami.

1. Szybcy i wściekli

Pierwszy tytuł jaki przychodzi mi do głowy na myśl o głupawych seriach, przy których człowiek śmieje się jak prosię to właśnie Fast and Furious. Seksowne laski, twardzi faceci, zajebiste fury i ekstra plenery. A do tego bezkresne morze suchych one-linerów i absurdalnych sytuacji. Czego chcieć więcej! Cała seria o szybkich i wściekłych to prawdziwe uosobienie rozrywki, o której wstydzimy się powiedzieć, że nas rajcuje. Wobec każdej kolejnej pojawiającej się części, nie mam najmniejszych oczekiwań, dlatego zawsze bawię się świetnie. Kto myśli o prawach fizyki, gdy w bajecznych plenerach ścigają się najpiękniejsze auta świata, kierowane przez największych twardzieli kina akcji lub ich równie bezkompromisowe towarzyszki? Bo wbrew pozorom, cała seria, to nie tylko parada falujących biustów i pośladków, ale i świetne kobiece postaci, które w niczym nie ustępują facetom. Gal Gadot była prawdziwą twardzielką już przed przywdzianiem kostiumu Wonder Woman! A Michelle Rodriguez? Która z nas nie chciałaby każdego problemu traktować z buta tak jak ona? Ale nie bawmy się w głębsze interpretacje i doszukiwanie się sensu. Szybcy i Wściekli to przede wszystkim wyśmienita, kolorowa, energetyczna, pulsująca wysokimi temperaturami rozrywka, przy której łatwo zapomnieć o bożym świecie. Kto by się przejmował jakimiś drobiazgami, gdy niektórych życie pełne jest problemów w stylu: jak bezpiecznie zaparkować samochodem, który właśnie wyskoczył z bajecznie eleganckiego wieżowca.

Piotrek Gniewkowski (Niekulturalny)

Krytyk filmowy i teatralny, zapalony gracz konsolowy i komputerowy. Od kilku lat pracuje w branży reklamowej przy projektach influencerskich. Zakochany w najnowszych technologiach. W wolnych chwilach fotografuje Warszawę.

Zostaw komentarz: