Skip to main content

Teatr Kamienica to wyjątkowo przyjemne i tętniące życiem miejsce, w powietrzu wisi atmosfera sztuki, radości i pasji. Zauroczyła mnie zwłaszcza projekcja slajdów o Warszawie, wyświetlana nad sceną, przed i po sztuce. Kocham takie akcje. Ale do rzeczy.

ZUS czyli Zalotny Uśmiech Słonia, opowiada historię młodego malarza (Sambor Czarnota), który stracił pracę, bojąc się jednak przyznać do porażki, zaczyna pod różnymi tożsamościami wyłudzać zasiłki z ZUSu. Wszystko idzie dobrze, do momentu, w którym pojawia się w jego mieszkaniu nachalny urzędnik, poszukujących podpisów poświadczających pobieranie zapomóg. Będę z Wami bezwzględnie szczery – ZUS to najśmieszniejsza komedia pomyłek, jaką widziałem w życiu.

Po pierwsze zasługa świetnych aktorów: Sambor Czarnota jako główny sprawca całego zamieszania jest prawdziwy, żywiołowy, ale też „lekki” i bardzo zabawny. Wszystkie kobiety powinny być też zadowolone, oglądając jego prawie nagie ciało, które eksponuje w początkowych scenach sztuki. Partnerujący mu Emilian Kamiński, to okaz energii i dystansu do samego siebie – razem, tworzą naprawdę wybuchową mieszankę przyjaciół, bezbłędnie lawirujących pomiędzy przeciwnościami losu. W roli namolnego urzędnika zobaczymy Pawła Burczyka, który swoją ciapowatością, ale i bezustanną, twardą pogonią za zdobywaniem podpisów na dokumentach, rozkłada widza na łopatki. Role drugoplanowe też nie są małe, a nazwiska odgrywających je aktorów na pewno wszyscy znamy, są to: Dorota Kamińska, Ewa Lorska /Katarzyna Pakosińska, Laura Raab, Krystyna Tkacz, Tomasz Gęsikowski, Władysław Grzywna /Janusz Zadura czy Paweł Tucholski.

Po drugie to zasługa scenariusza. Mnóstwo, wręcz tony erotycznych podtekstów, bardzo mocny czarny humor, bardzo skomplikowane relacje rodzinne bohaterów. Sztuka napisana jest bezbłędnie i z wielką starannością. Niech zobrazuje to fakt, że na scenie, która imituje salon, znajduje się bardzo dużo drzwi. Postacie wymijają się lawirując między pokojami, ale spotykają się tylko w ten sposób, aby wywołać większe zamieszanie. Jeśli pojawia się agentka pogrzebowa, to spotka tylko kogoś, kto weźmie ją za kontrolę z ZUSu, a jeśli pojawi się młoda narzeczona, jedyna dostępna osoba poinformuje ją o śmierci przyszłego męża, biorąc ją za kogoś innego. Istny balet, zgrany co do sekundy.

Po trzecie, udźwiękowienie i dekoracje – w Kamienicy zaatakują nas świetne dźwięki rozmów telefonicznych, nagrane bardzo czysto, bardzo głośne dialogi, które usłyszymy z najdalszych zakątków sali. Dekoracje są szczegółowe, kolorowe i ze smakiem. Mimo, że przedstawiają salon, schody i kilka par drzwi, są bardzo plastyczne i dają duże pole do popisu aktorom.

Osobiście miałem problem z dziwnym oświetleniem, które w początkowej fazie spektaklu, dziwnie „czerwieniło” twarze aktorów. Ale w niczym nie przeszkadzało, widocznie to taki zamysł artystyczny.

Zalotny Uśmiech Słonia – mimo dość zabawnego tytułu, niech nie zwiedzie Was delikatną oprawą! Jak już wspomniałem sztuka jest pieprzna, zdarzają się przekleństwa i bardzo, ale to bardzo ciężkie dowcipy. Czyli to co tygr… znaczy, Słonie, lubią najbardziej.

Urzekło mnie też końcowe wystąpienie Emiliana Kamińskiego, który po sztuce osobiście podziękował widzom i zaprosił ich na kolejne przedstawienia. Widać, że człowiek kocha to co robi i że robi to z pasji.

Za zaproszenie dziękuję oczywiście teatrowi Kamienica w Warszawie. Kolejne przedstawienia: 09 maja 19:30, 10 maja 19:30, 20 czerwca 19:30, 21 czerwca 19:30, 22 czerwca 18:00. Bilety 85-95zł.

Piotrek Gniewkowski (Niekulturalny)

Krytyk filmowy i teatralny, zapalony gracz konsolowy i komputerowy. Od kilku lat pracuje w branży reklamowej przy projektach influencerskich. Zakochany w najnowszych technologiach. W wolnych chwilach fotografuje Warszawę.

10 komentarzy

  • Grzegorz pisze:

    Niestety przyłączam się do niepochlebnych komentarzy, przedstawienie napisane dla bardzo niewymagającego widza (część widowni się bawiła), dla mnie poziom dowcipu żenujący – oczekiwałem przaśności (to nie jest sztuka najwyższych lotów), ale żarty nie trzymające się niczego, mocno wysilone i ordynarnie głupie nie mogły mnie rozbawić. Aktorzy robili co mogli, ale musieliby odejść od scenariusza, by miało to ręce i nogi. Nie rozumiem więc, skąd tak pozytywna recenzja. Teatr i aktorów oceniam pozytywnie, ale w kwestii doboru repertuaru (nawet tego rodzaju) polecam teatr capitol – tam humor podobnu, często ci sami aktorzy, ale podane w bardziej inteligentny sposób.

  • Yolka pisze:

    Spektakl zaliczam do słabych, sztuka zawiła, dużo krzyku, czasami trudno zrozumieć, o co chodzi, niektóre dialogi kompletnie bezsensowne i sztuczne. Dowcipy czasami śmieszne, czasami niesmaczne. Całość ratuje świetna gra Władysława Grzywny, Emiliana Kamińskiego i Sambora Czarnoty. Ogólnie nie polecam.

  • Katarzyna pisze:

    Wreszcie sensowne opinie na temat sztuki ZUS.Po przeczytaniu opinii na innych stronach zastanawiałam się o co chodzi Skąd tyle zachwytu nad przedstawieniem? Tyle pozytywnych opinii? Dla mnie masakra. Rozdrażnienie i frustracja.Zmarnowany czas i pieniądze. Żenujący humor bo nic śmiesznego tam nie było. Chyba nawet szkoda czasu na rozpisywanie się na ten temat. Dobra gra p. Sambora Czarnoty nie rekompensuje braków sensownej fabuły i poczucia humoru.Najbardziej żałowałam, że nie wyszlam po I części. Nie polecam!

  • uczulony pisze:

    Straszliwy KNOT! Antrakt okazał się dla mnie wybawieniem. Na drugą część tej chały już nie wróciłem. Uchowaj mnie Boże, od takiej „sztuki”!

  • Anna Kołodziejska pisze:

    Śmiałam się do łez i ludzie wokół mnie również – 700 osób na widowni w Łodzi w parku Źródliska. Wspaniale spędzony czas. Teksty ze sztuki (oraz intonacja, z jaką zostały wypowiedziane) tak zakotwiczyły się w pamięci, że wkomponowaliśmy je z narzeczonym w codzienne sytuacje, cytujemy je i śmiejemy się wciąż. Paweł Burczyk jest mistrzem! Zupełnie nie rozumiem tych niepochlebnych komentarzy. Być może niektóre osoby muszą otrzymać jednoznaczny komunikat, że oto teraz aktor przekazuje następującą głęboką treść… 🙂 Jakże często w życiu, w relacjach wszelakich, zakładamy coś, domyślamy się, dorabiamy znaczenia, interpretujemy pod wpływem emocji, a następnie wyciągamy mylne wnioski i podejmujemy nieadekwatne działania, cierpiąc przy tym lub złoszcząc się – q.e.d. Ale nawet gdyby „morału” nie było, to śmiech sam sobie jest jednym z najcudowniejszych podarunków, jakie człowiek może otrzymać i za to najszczerzej DZIĘKUJĘ aktorom teatru Kamienica.

  • Adam pisze:

    Straszna kicha. Gra i aktorzy super ale scenariusz…Brakowało tylko śmiechu puszczonego z głośników jak w sitcomach. Ja nie polecam ale..jak ktoś lubi taki humor to powodzenia.

  • Marek pisze:

    Nie widziałem większego gniota. w błoto 2×95. Po 15 min. zacząłem lampy liczyć. „Partnerujący mu Emilian Kamiński, to okaz energii i dystansu do samego siebie” najgorsze że chyba uwierzył że grać umie. Skakanie po kanapie i temu podobne zachowania były dobre na etapie kina niemego.

  • artur pisze:

    Szkoda czasu….po raz pierwszy w życiu uciekliśmy w antrakcie.”Sztuka „zawiła, przegadana…kiepska. Obronili się tylko najwybitniejsi- Kamiński i Burczyk.

  • Kasia pisze:

    Zgadzamy się z komentarzem Niekulturalnego. Właśnie wyrzuciliśmy w błoto 2 x 95 złotych i także po raz pierwszy wyszliśmy w teatru na przerwie.Zrobiliśy ten sam błąd, co przedmówca, bo także kierowalismy się opisem sztuki, zamiast sprawdzić youtube. Duży zawód jeśli chodzi o poziom sztuki, oczekiwaliśmy większego poziomu, a ten był żenująco niski.
    Dodatkowo wpuszczono na salę 2 nietrzeźwe osoby, które usiadły obok mnie..nie było czym oddychać, a z drugiej strony znowu ktoś bez przerwy kaszlał. W teatrze jest duchota,nie ma żadnej wentylacji, a toaleta ma postać jednego oczka. Mamy wykupione wcześniej bilety na „Lekko nie będzie” , może ta sztuka pozwoli „Kaminienicy” zrehabilitować się. Jak się idzie do teatru na sztuke to powinno się z niej skorzystać, a w przypadku ZUS-u jest odczucie irytacji, zmarnowanego wieczoru i wyrzuconych pieniędzy.

  • mikołaj pisze:

    Jest to pierwszy spektakl, z którego wyszedłem w czasie przerwy. Poziom humoru żenujący, najgorsze z kabaretów telewizyjnych są dużo śmieszniejsze. Żarty zbyt proste, dosłowne i w ogóle nie śmieszne, niektóre dialogi kompletnie bezsensowne i sztuczne. Nie mogę pojąć skąd taka pozytywna recenzja jak i kilka innych znalezionych w internecie. Całość ratują trochę aktorzy, którzy naprawdę się przykładają, ale z marnego scenariusza niestety nie są w stanie nic wyciągnąć. Do potencjalnych przyszłych widzów: przed pójściem na ten spektakl proszę obejrzeć kilka dostępnych w internecie fragmentów sztuki i zadecydować czy Wam taki humor odpowiada. Ja niestety tego nie zrobiłem i straciłem 85zł. Jeśli jesteście fanami takich kabaretów jak Paranienormalni, Kabaretu Moralnego Niepokoju, Neonówki czy Grzegorza Halamy ta sztuka z pewnością NIE JEST DLA WAS

Zostaw komentarz: